Rozmowa z Zakochaną w Jezusie, czyli ze Śremianką, znaną katolicką blogerką, Patrycją Iwaszkiewicz.
– Na początek powiedz może dla niewtajemniczonych gdzie działasz i co umieszczasz na swoich profilach.
Moje działanie, czyli pisanie tekstów zaczęło się na Instagramie. Instagram to coś podobnego do Facebooka, czyli można tam po prostu „wrzucać” zdjęcia, które każdy może zobaczyć. Jest to miejsce, gdzie można spotkać wielu młodych i dlatego właśnie tam postanowiłam zacząć swoje działanie. Później oprócz Instagrama zaczęłam też działać na Facebooku, ponieważ na Facebooku są też starsi, którzy jak się okazało, również zainteresowali się moim blogiem. Jeśli chodzi o to, co zamieszczam na swoim blogu to jest to po prostu motywacja do życia w szerokim tego słowa znaczeniu, ponieważ moja motywacja jest połączona z wiarą, z Panem Bogiem, z moimi różnymi doświadczeniami. Jak możecie zauważyć mam swój styl dodawania zdjęć, czyli piszę cytat na karteczce, robię zdjęcie z kartką w ręce w jakimś miejscu, dodaje do tego opis, który ma zmusić ludzi do myślenia, do zmian, do życia i później rzucam to w świat, czyli na bloga.
– Wiele już tego było… Pamiętasz ile?
Tak, tych sławnych karteczek było już mnóstwo. Myślę, że około 600 karteczek już wyszło spod mojej ręki i liczę na kolejne. Mam nadzieję, że ta motywacja nigdy się nie wyczerpie.
– Jak to się zaczęło? Kiedy przyszedł pomysł, by się tym zająć.
Wiele osób zadaje to pytanie. Więc opowiem od początku. Dokładnie w lipcu 2016 roku założyłam bloga i zaczęłam działać na Instagramie, później przeniosłam się także na Facebooka, ale od Instagrama się zaczęło. Ten pomysł nie przyszedł sobie tak po prostu, w lipcu byłam na rekolekcjach, był to taki intensywny czas, gdzie nie było szkoły i wtedy dużo mojej uwagi poświęcałam Bogu. Pewnego dnia otwarłam Instagram, założyłam profil i dodałam pierwszą zwykłą grafikę z cytatem, gdzieś w mojej głowie pojawiła się myśl, żeby pisać tam o Bogu, żeby pokazać młodym Boga, którego się czasami boją. Zaczęłam to robić regularnie. Później, zamiast obrazków z cytatem zaczęłam pisać cytaty na kartkach, robić zdjęcia i dodawać na bloga i takim sposobem te karteczki stały się takim moim znakiem rozpoznawczym. Do zdjęć dodawałam opis pisząc w prosty sposób o tym jak ja widzę Boga, jak ja przeżywam wiarę, jak spotykam Go każdego dnia i ludzi to zaciekawiło, inni czegoś takiego potrzebowali, bo gdy zaczynałam to mało było blogów, które zajmowały się wiarą.
– Jaki był tego cel, czy udało Ci się osiągnąć? Czy jesteś z tego zadowolona?
Moim celem było na pewno przybliżenie ludzi do Boga, ale też dawanie innym codziennej motywacji. Myślę, że te cele realizują się każdego dnia. Szczerze to nie pomyślałabym nigdy, że Bóg posłuży się tak słabym człowiekiem jak ja i da mi tyle zdolności, żebym mogła tak działać. Kiedy zaczynałam moje działanie na blogu, to z dnia na dzień coraz więcej osób zaczęło czytać to co tam dodaję i nagle te liczby zamieniły się w tysiące i dziś moje posty docierają nawet do tysięcy osób. Dla mnie to jest szok, ale też jestem dumna, że Bóg powołuje i uzdalnia każdego, ponieważ oprócz tego, że tam daje świadectwo to także mam kontakt z innymi ludźmi, którzy szukają pomocy i Bóg dał, że dzięki temu, co tam piszę wiele osób wróciło do wiary i dało Bogu szansę znajdując przy tym szczęście. Więc jak najbardziej jestem zadowolona.
– Skąd czerpiesz inspiracje do kolejnych postów?
Moją inspiracją jest życie. Opisuje tam przede wszystkim swoje doświadczenia, swoje przemyślenia na różne tematy. Natomiast jeśli chodzi o cytaty na karteczkach, to mają one różne źródła. Cytaty pochodzą z książek, z filmów, z kazań księży w kościele, z wypowiedzi różnych ludzi lub po prostu z życia. Jeśli chodzi o pisanie tekstów (bo wszyscy zawsze się śmieją, że te posty są długie) to mogę powiedzieć, że na pewno jest tu też duża pomoc z góry.
– Cytaty są bardzo piękne, życiowe, dotykają właściwie każdego z nas. Myślę, że nie ma osoby, która by nie znalazła czegoś co ją osobiście dotyka. Tylko, że niektórzy mają nieraz trochę kłopotu, by realizować w życiu wartości, takie jak na Twoich karteczkach. Co byś doradziła osobom, które mają problem, by iść prosto na ścieżce ku Panu Bogu, a mimo wszystko chcą i upadają.
Nasze życie nie jest usłane różami i często mamy pod górkę, ale walka i wytrwałość jest podstawą. Dzisiaj wszystko wymaga wysiłku z naszej strony, nic nie przychodzi łatwo. Wiele można nauczyć się od dzieci. One, kiedy podczas nauki chodzenia upadną, to nie rezygnują, mimo upadku próbują kolejny raz i w końcu im się udaje, w końcu same chodzą. Tak samo jest z nami – będziemy upadać czy to chodzi o wiarę, czy o cokolwiek innego. Najważniejsze to się nie poddawać i mimo wielu upadków dążyć do celu i walczyć.
– Jakie metody walki polecasz?
Główna metoda walki to takie samozaparcie, pokazanie samemu sobie, że wszystko się da. Dużo barier istnieje w naszej głowie i przez to przegrywamy czy też rezygnujemy. Tak samo jest w wierze – jeśli chcemy widzieć efekty, jeśli chcemy być bliżej Boga to potrzeba działania z naszej strony i nie możemy rezygnować.
– Jak stawać się w ogóle lepszym człowiekiem? Masz sprawdzone metody w pracy nad samym sobą? Mam wrażenie, że wielu ludzi ma z tym dzisiaj problem i poddają się na starcie…
Mnie w byciu lepszym człowiekiem pomaga bycie po prostu przy Bogu. Wszelkie kłótnie, nieporozumienia, wojny, sprzeczki pojawiają się, kiedy człowiek zaczyna stawiać w centrum siebie samego zamiast Boga. Kiedy będziemy trwać przy Bogu i podążać drogą miłości wtedy bycie dobrym człowiekiem stanie się dla nas codziennością. Bóg jest miłością, a gdzie nie ma Boga, nie ma miłości i nad tym warto pomyśleć. Kiedyś w moim życiu też nie było Boga i mogę powiedzieć, że wtedy to nie było życie, tylko bezsensowne trwanie i dążenie do tego, żebym ja była w centrum, a nie Bóg.
– Czy Twoi obserwatorzy to tylko Polacy?
Sama byłam bardzo zdziwiona, ale jak się okazuje mojego bloga obserwują też osoby z Wielkiej Brytanii, Niemiec, Stanów Zjednoczonych czy Holandii. Jednak Polska to i tak większość, bo aż 92%.
– Wiem, że odbyło się spotkanie z Twoimi obserwatorami na spotkaniu młodych Lednica. Czy spodziewałaś się, że przyjdzie tyle ludzi?
Tak, odbyło się spotkanie z ludźmi, którzy czytają moje wpisy i byłam mile zaskoczona. Nie spodziewałam się, że moja osoba jest dla nich tak ważna. Zaproponowałam spotkanie na Lednicy, ponieważ wiele osób o to prosiło i ogłosiłam to w internecie. Liczyłam, że przyjdzie kilka osób. Osób było zdecydowanie więcej niż kilka i był to naprawdę piękny czas i coś innego niż tylko lajkowanie swoich postów poprzez Instagram. Mogłam poznać te osoby na żywo i dowiedzieć się czegoś o nich. Niesamowite przeżycie.
– Ale nie chodzi przecież o ilości lajków czy followersów…
To prawda. Wszelkie statystyki są mało ważne. Najważniejsze są dla mnie te osoby, które chcą czytać to, co dodaję i chodzi o to, żeby pomagać, żeby motywować, żeby zbliżać do Boga, żeby uczyć być lepszym człowiekiem i po prostu ewangelizować.
– To na koniec pytanie, o które prosili Twoi fani: co się dzieje z tymi wszystkimi karteczkami?
Karteczki mam w domu. Co prawda nie wszystkie, ale około 500 karteczek z cytatami mam w kartoniku i sama zastanawiam się co z nimi zrobić, może jeszcze kiedyś się przydadzą…
Z Patrycją Iwaszkiewicz rozmawiał Łukasz Zieliński
Zobacz jej profil na Instagramie!