Parafia Najświętszego Serca Jezusa w Śremie,

Archidiecezja Poznańska

Tego pontyfikatu nie da się zaszufladkować

Dodano: 06.05.2020

Marcin Przeciszewski, KAI: Zbliżamy się do setnej rocznicy urodzin Jana Pawła II. To najlepsza okazja, by zastanowić się, co ze spuścizny jego pontyfikatu jest najbardziej aktualne. Kościół Jana Pawła II to Kościół prowadzący liczne dialogi: ekumeniczne, międzyreligijne i z niewierzącymi. Jak Kościół w Polsce dziś generalnie powinien realizować dialog ze światem, z obcymi mu nurtami myślenia czy ideologiami, jeśli ma być wierny nauczaniu Jana Pawła II?

O. Maciej Zięba OP: Najpierw trzeba sobie uświadomić, jak ważne miejsce w myśli Wojtyły zajmuje pojęcie dialogu. Dialog bowiem, to coś więcej niż tylko sposób debatowania. Stanowi on dla Kościoła „sposób wypełniania jego działalności w świecie współczesnym”. Już w „Osobie i czynie” Karol Wojtyła dowodził, że dialog jest „metodą kształtowania i pogłębiania solidarności ludzkiej” i dlatego „należy przyjąć zasadę dialogu bez względu na trudności jakie wyłaniają się na drodze do jego urzeczywistnienia”. Jako papież podtrzymuje tę uniwersalną perspektywę: „dialog stanowi centralny i niezbędny element każdej etycznej myśli ludzkiej, kimkolwiek by ci ludzie nie byli”. Kościół jest więc zobligowany by być otwarty na dialog, a także starać się by być jego inicjatorem.

Obserwuję dziś, jak wiele kościelnych środowisk walczy z „gender”, czy z „ekologizmem”, a zwolennicy tych poglądów z kolei ośmieszają Kościół, że od zawsze walczy on z seksem i nie dba o ochronę środowiska. Oba te obozy deformują i upraszczają poglądy swych przeciwników. Dla „walczących” po kościelnej stronie, weganizm, a więc niejedzenie mięsa, jest pogańską ideologią, sprzeciwiającą się zamiarom Stwórcy. Dla wegan niejedzenie mięsa w piątek jest niemądrym zabobonem.

I w taki sposób prawie wszystkie poważne problemy współczesności zamieniają się w swoją intelektualną karykaturę oraz polityczną i medialną przepychankę.

Ja natomiast jestem przekonany, że twórca „teologii ciała” zorganizowałby w erze „gender” seminarium na temat znaczenia ludzkiej płciowości w Castel Gandolfo, w którym uczestniczyliby wybitni fachowcy reprezentujący różne wyznania i religie, a także ludzie niewierzący. Zapewne zwołałby podobne seminarium na temat ekologii, podkreślając przy tym, że rdzeniem troski o środowisko naturalne jest „ekologia ludzka”.

Po paru dniach takich debat, prowadzonych w sposób otwarty i z szacunkiem dla inaczej myślących, uczestnicy seminarium rozumieliby bez porównania lepiej racje i troski swoich adwersarzy, odkryliby też zapewne, że ich poglądy posiadają więcej punktów stycznych niż się spodziewali. A na pewno w swoich dalszych działaniach nie posługiwaliby się karykaturalnym obrazem poglądów swych antagonistów.

KAI: Jaka winna być rola Kościoła – a szczególne jego pasterzy – wobec rzeczywistości publicznej, w tym i politycznej. Jan Paweł II wiele o tym mówił, chociażby w znakomitym przemówieniu w polskim Parlamencie. Kreślił obraz Kościoła wolnego od partyjnego partykularyzmu ale zarazem zatroskanego o dobro wspólne i zabierającego głos w chwilach ważnych, nie unikającego też krytyki „grzechów demokracji”. Jaka nauka stąd płynie dla Kościoła w Polsce dziś?

– Obowiązują tu dwie reguły, dotyczą one polityki i metapolityki. Pierwsza, metapolityczna, odnosi się do aksjologicznych fundamentów demokratycznego państwa prawa. Jeżeli te fundamenty są naruszane, to biskupi niezależnie od swych politycznych sympatii, czy też antypatii, stojąc na gruncie zasad oraz Katolickiej Nauki Społecznej – będąc zobligowani do troski o dobro wspólne – powinni jednogłośnie skrytykować takie przejawy osłabiania państwa jak naruszanie zasady trójpodziału władz, upolitycznienie sądownictwa, brak pluralizmu w mediach publicznych, barbaryzację języka polityki, czy naruszanie procedur wyborczych. Ważne jest by w takich sprawach biskupi przemawiali jednym głosem, bo to nie jest kwestia sympatii politycznych, ale podstaw demokratycznego państwa prawa.

Druga reguła dotyczy wąsko rozumianej sfery polityki. Tu duchownych obowiązuje asceza.
Jan Paweł II nauczał, a biskupi polscy zapisali to nauczanie w aktach polskiego synodu, że „prawo prezbitera do ujawniania własnych wyborów politycznych ograniczają wymogi jego posługi kapłańskiej. Również i to ograniczenie może stać się wymiarem ubóstwa, do którego praktykowania jest wezwany na wzór Chrystusa. Czasem musi bowiem powstrzymać się od korzystania ze swego prawa, by móc być skutecznym znakiem jedności i głosić Ewangelię w całej jej pełni. Tym bardziej powinien unikać ukazywania swego wyboru jako jedynie słusznego.”

Krótko mówiąc, nie wolno biskupom i księżom prezentować publicznie swoich poglądów politycznych, promować lub dezawuować konkretnych polityków, czy też partie. Wolno im natomiast, w sferze politycznej, promować dialog pomiędzy stronami, budować „kulturę przebaczenia”, by owocowała ona „polityką przebaczenia”, ułatwiać wypracowanie kompromisu pomiędzy adwersarzami. Tego uczył nas Papież i to zawierają akta Polskiego Synodu Plenarnego.

KAI: Kościół jaki budował Jan Paweł II to Kościół – jak już przypomnieliśmy – bardzo otwarty, zaangażowany w liczne dialogi, ale zarazem aż do bólu wierny ortodoksji. Jaki generalnie – zdaniem Ojca – należałoby zastosować klucz interpretacyjny do pontyfikatu Karola Wojtyły?

– W paru publikacjach nazwałem to publicystycznie „dwutaktem Jana Pawła II”. Albowiem absolutna większość ludzi, nie mówiąc już o mediach i politykach, także ludzi Kościoła, lubi proste, jednoznaczne rozwiązania. Tymczasem, przywołam bon mot, świetnego filozofującego rysownika Janusza Kapusty, „prawda prawie nigdy nie leży pośrodku, ale prawie zawsze pomiędzy”. Dlatego Jan Paweł II zawsze starał się rozważyć różne strony danego problemu, wyważyć racje obu stron danej polemiki, czy też sporu. Przykładowo, duże problemy z teologią wyzwolenia w latach ’70 i ’80 ubiegłego wieku skłoniły go by Kongregacja Nauki Wiary opracowała dokument o „negatywnych aspektach teologii wyzwolenia” – o uproszczeniach, nadużyciach i deformacjach wiary, które się w niej pojawiają. Ale od razu poprosił też kard. Ratzingera, by opracował analogiczną instrukcję o pozytywnych aspektach tej, a raczej tych, bo nie tworzą one systematycznej całości, teologii.

Albo sytuacja przed pielgrzymką do Anglii, która właśnie wypowiedziała wojnę Argentynie o Falklandy. Episkopat Wielkiej Brytanii, apelował, by papież – mimo wojny – nie odwoływał historycznej wizyty w kraju o 400-letniej tradycji antykatolickiej. W Ameryce Łacińskiej przeważał pogląd, że będzie to opowiedzenie się po stronie kolonizatorów przeciw państwom ongiś eksploatowanym i zlekceważenie katolickiej Argentyny. A dyplomacja watykańska uważała, że trzeba pielgrzymkę przełożyć, bo odwiedzanie kraju w stanie wojny naruszy neutralność Stolicy Apostolskiej. Co w tej sytuacji zrobił Jan Paweł II? Zaprosił do Rzymu biskupów brytyjskich oraz argentyńskich, przedyskutował z nimi sytuację, wspólnie odprawił mszę świętą w intencji pokoju i ogłosił, że po wizycie w Anglii dodatkowo odwiedzi Argentynę. I w tydzień po odlocie z Londynu wylądował w Buenos Aires.

To trudna metoda działania, która zarazem wyjaśnia dlaczego tego pontyfikatu nie lubi ani prawica ani lewica, a w Kościele ani „tradycjonaliści”, ani „postępowcy”.

KAI: I w takim świetle należy spojrzeć na fakt, że choć wierność ortodoksji i tradycji wielu współczesnym wydaje się przeciwieństwem otwartości i nowoczesności, to Janowi Pawłowi II udało się połączyć te dwa pozornie opozycyjne wątki? Jak wyjaśnić ten fenomen, na czym w istocie on polegał?

– Swój sposób myślenia o Kościele i jego relacjach ze światem Jan Paweł II precyzyjnie wyłożył już na początku pontyfikatu w encyklice „Redemptor hominis”. Pisał: „Kościół naszych czasów, kierując się odpowiedzialnością za prawdę, musi trwać w wierności dla swej własnej istoty”. I ta programowa deklaracja wierności brzmi bardzo ponętnie dla wszystkich „integrystów” i „tradycjonalistów”. Ale Jan Paweł opatruje ją komentarzem: “Poczucie odpowiedzialności za prawdę jest jednym z podstawowych punktów spotkania z każdym człowiekiem”. A nawet więcej, wierność owej prawdzie domaga się otwartości, dynamicznego wyjścia do świata: “Otwartość, organicznie połączona ze świadomością własnej istoty, z pewnością własnej prawdy, stanowi o apostolskim czyli posłanniczym dynamizmie Kościoła”. Słowa o „otwartości”, dynamicznym wyjściu do świata, a także, iż „człowiek jest drogą Kościoła” z entuzjazmem przyjmą z kolei katolicy „postępowi”. „liberalni”, czy jak ich jeszcze nazwiemy. Tymczasem dla Jana Pawła II do istoty Kościoła należy i wierność prawdzie i jego otwartość. I tylko Kościół świadomy i wierny posiadanemu depozytowi prawdy może skutecznie wychodzić do świata.

Na samym początku Soboru Watykańskiego II wybitny niemiecki teolog o polskich korzeniach Erich Przywara opisał dwa niebezpieczeństwa, które zagrażają Kościołowi. Jedno nazwał „Anpassung” – dostosowanie, dopasowanie się Kościoła do świata, a drugie, „Unveränderlichkeit” – niezmienność, brak zdolności do zmiany. Kościół zatem, z jednej strony, nie może dopasowywać się do współczesnego mu świata, ale też nie może zastygnąć w sztywnej skorupie rytów i tradycji. Jeżeli Kościół nie jest głęboko świadomy swojej prawdy i wierności temu depozytowi, grozi mu wpasowanie się w świat, uczynienie się jedną z organizacji charytatywnych i pokojowych. Z pewnością nigdy wtedy nie będzie „znakiem, któremu sprzeciwiać się będą”.

Z kolei, to drugie niebezpieczeństwo zaczęło zagrażać Kościołowi, gdy 400 lat po ważnym i przełomowym Soborze Trydenckim, nadal chronił się w teologii, rytach i zwyczajach wypracowanych w czasach Renesansu. Coraz większa anachroniczność wielu trydenckich rozwiązań stawała się niejako gorsetem. Jak pisał jeden z najwybitniejszych ekspertów Soborowych Yves Congar: „To z braku szkieletu niektóre zwierzęta wytworzyły skorupę. Myślę, że obecna skorupa – czyli system trydencki, trydentyzm – złuszcza się i w związku z tym coraz bardziej potrzeba jakiegoś wewnętrznego kośćca”. To był powód dla którego Jan XXIII zwołał kolejny sobór.

Takim też tokiem biegła myśl Karola Wojtyły. Świadomość swojej prawdy i odpowiedzialność za nią, ma być owym „wewnętrznym kośćcem”. Dzięki temu Kościół nie musi się chronić za ochronnymi pancerzami, tylko otwarcie i odważnie wyjść do świata. I młody, nieznany nikomu arcybiskup Krakowa, wkrótce stał się jednym z najważniejszych Ojców Soboru Watykańskiego II. Wspomniany o. Congar, znacznie starszy od Wojtyły i o wielkiej renomie międzynarodowej zanotował: „Wojtyła robi wielkie wrażenie. Jego osobowość wzbudza głęboki respekt. W jego osobie jest jakieś ożywienie, magnetyczna siła, profetyczna moc, pełna pokoju i nie do odparcia”.

I jeżeli pytał Pan o jakiś klucz do pontyfikatu Jana Pawła II, to bez wątpienia jest nim Vaticanum Secundum. Jak napisał w 30 lat po Soborze: „Sobór Watykański II jest wielkim darem dla Kościoła, dla wszystkich, którzy w nim uczestniczyli, jest darem dla całej rodziny ludzkiej, darem dla każdego z nas”.

KAI: To ciekawe, bo dzisiaj zarzutem wysuwanym przeciwko Janowi Pawłowi jest teza, że miał on zablokować realizację reform soborowych. Ten nurt myślenia obecny jest także w polskiej prasie, przykładem niedawny numer pisma „Kontakt”.

– Papier, niestety, potrafi wiele znieść, a w epoce post-prawdy i fake newsów nic już nie może zadziwić. Ta teza zawiera w sobie tyle prawdy, co stwierdzenie, że Tadeusz Kościuszko w wojnie niepodległość Stanów Zjednoczonych walczył po stronie Brytyjczyków.

Jak można takie głupstwa opowiadać nie tylko o jednym z ważniejszych Ojców Soboru, który potem napisał studium o reformie soborowej i zwołał synod w swoje diecezji by te reformy wprowadzić, następnie przez ponad 20 lat wprowadzał te reformy w Kościele Powszechnym, a w swoim testamencie dziękował Bogu „za wielki dar Soboru Watykańskiego II, którego wraz z całym Kościołem czuję się dłużnikiem. Jestem przekonany, że długo jeszcze dane będzie nowym pokoleniom czerpać z tych bogactw, jakimi ten Sobór nas obdarował”.

KAI: Uważa Ojciec zatem te zarzuty za absurdalne?

– Delikatnie Pan to określił. Te zarzuty świadczą co najmniej o kompletnej nieznajomości najnowszej historii, a u ludzi starszych o jednostronnym, ideologicznym traktowaniu Kościoła. Przypomnę więc, że po Soborze, zresztą jak po wszystkich soborach, pojawiła się grupa jego orędowników oraz przeciwników. Tej drugiej przewodził abp Lefebvre – to zwolennicy „Unveränderlichkeit”. Odpowiedzią teologów zwolenników Soboru było założenie czasopisma „Concillium”. Gromadziło ono najwybitniejszych teologów XX wieku, w śród nich ks. Ratzingera. Z czasem, wielu z nich, zaczęło nie zgadzać się zbyt socjologicznym uprawianiem teologii i dążeniem do kolejnych radykalnych reform. Ci – z genialnymi Hans Urs von Balhasarem i Henri de Lubacem, a także Josephem Ratzingerem – założyli pismo „Communio” obawiając się przechyłu w Kościele w stronę dopasowania się do świata – Anpassung. Karol Wojtyła związał się właśnie z tą grupą. Czy to jest „blokowanie Soboru”? Ludzie przekonani o swoim monopolu na posiadanie prawdy, a takimi są i zwolennicy Unveränderlichkeit i Anpassung, lubią odsądzać innych od czci i wiary.

KAI: A dlaczego Jana Pawła II krytykowała prawica oraz – jakże ostro – tradycjonaliści?

– Przecież to był pierwszy papież w synagodze, pierwszy papież w meczecie i świątyni buddyjskiej, papież, który ucałował Koran, zwołał historyczne międzyreligijne spotkania w Asyżu. Ta prawica boi się otwartości Jana Pawła II, jego skłonności do dialogu, do „rachunku sumienia Kościoła”, do poszukiwania tego, co słuszne w różnych światopoglądach i kulturach, budowania solidarności i pomostów ponad podziałami. Za niewierność tradycji uznaje też takie tematy – ważne dla Jana Pawła – jak: dialog międzyreligijny, ekumenizm, chrześcijański feminizm, ekologia, opcja preferencyjna na rzecz ubogich czy prawa człowieka.

KAI: To zapytajmy, z kolei, o lewicową krytykę Jana Pawła II?

– Ideologiczna lewica obawia się Jana Pawła II jeszcze bardziej, ponieważ papież tworzy dla tej formacji realną, prawdziwą konkurencję. Przenosi na grunt chrześcijański „jej” tematy, feminizm czy ekologię, a także prawa człowieka czy teologię wyzwolenia, a co gorsza, ma szerszą i lepszą od niej diagnozę oraz realistyczny, a nie ideologiczny punkt widzenia.

Dobrze widać to na przykładzie kwestii kobiecej. Lewica proponuje feminizm, który niesie masę rzeczy pozytywnych, ale też albo nadmiernie upraszcza sprawę, redukując ją do „walki między kobietami a mężczyznami”, albo też fałszuje problem, pragnąc całkowicie unieważnić rolę płci. Jan Paweł II odpowiadał na te postulaty, że nie chodzi o to, żeby zajmować się wyłącznie arytmetyką i administracyjnie narzucać, by kobiety dostały po 50 proc. wszystkiego, co mają mężczyźni, albo też uznać, że płeć jest bez znaczenia i jest jedynie kwestią umowy oraz konwencji. Dlatego napisze w „Evangelium vitae”, że kobiety: „mają stawać się promotorkami ‘nowego feminizmu’, który nie ulega pokusie naśladowania modeli ‘maskulinizmu’, ale umie rozpoznać i wyrazić autentyczny geniusz kobiecy we wszystkich przejawach życia społecznego, działając na rzecz przezwyciężania wszelkich form dyskryminacji, przemocy i wyzysku.” Chodzi o to, aby kobiety mogły równoprawnie, w pełni i w całkowitej wolności realizować się w całej rzeczywistości. W tym także jako żony i matki, bo jest to wielkie, ludzkie powołanie. Podkreślam słowo „także”. Chodzi o wolność, o to, by nie narzucać innym ludziom, w tym wypadku kobietom, co mają robić. W tym sformułowaniu kryje się coś, co lewica z trudem znosi, bo odsłania to jej paternalizm wobec kobiet, gdyż lekceważy ona, w czasem mówi wręcz pogardliwie macierzyństwo i wierność małżeńską, które mają pomniejszać kobiety.

KAI: Temat za który Jan Paweł II często jest krytykowany z tej strony, to teologia wyzwolenia.

– Rozumiem rozżalenie i rozgoryczenie lewicy, bo Jan Paweł II był najwybitniejszym teologiem wyzwolenia w historii. Owszem, był przeciwnikiem radykalnych form teologii wyzwolenia, ale – jak napisał w 1986 r. do episkopatu Brazylii – „teologia wyzwolenia jest potrzebna”. Znał bowiem dobrze marksizm, zarówno w wersji teoretycznej jak praktycznej, i wiedział, że jest to droga do nakręcania spirali nienawiści i niesprawiedliwości. Co prawda, bardzo często teologowie wyzwolenia podkreślają, że używają marksizmu wyłącznie do swoich analiz. Tak właśnie mówi o nich we wspomnianym „Kontakcie” hiszpański teolog Benjamin Forcano: „marksizmu używali tylko jako narzędzia służącego do krytycznej analizy pochodzenia, zakresu i celów systemu kapitalistycznego”. Ale to zwykły wykręt. Sporo przed „reakcyjnym” pontyfikatem Wojtyły demaskował to „postępowy” Paweł VI w liście „Octogesima adveniens”: „jest rzeczą niesłuszną i niebezpieczną zapominać o bardzo ścisłej więzi i przyjmować poszczególne elementy analizy marksistowskiej z pominięciem ich związku z ideologią; włączać się w walkę klas w jej marksistowskiej interpretacji, nie dostrzegając, że taka metoda prowadzi do społeczeństwa opartego na przemocy i do ustroju totalnego.”. Przykłady Nikaragui i Wenezueli pokazują słuszność tej diagnozy.

KAI: Ale – jak widzę – teza Ojca jest znacznie bardziej radykalna: Jan Paweł II był najwybitniejszym teologiem wyzwolenia?

– Owszem, bo stworzył oryginalną teologię wyzwolenia, teologię opartą nie na teorii walki klas, walki z kapitalizmem, czy imperializmem, oraz na szalenie niebezpiecznej utopii zbudowania Królestwa Bożego na ziemi. Jego teologia wyzwolenia jest „teologią solidarności”, solidarności z ubogimi i solidarności pomiędzy ubogimi. Pisał o niej w niezliczonych dokumentach, a jej rekapitulację możemy odnaleźć w słowach z 1987 r z Gdyni: „Solidarność musi iść przed walką. Dopowiem: solidarność również wyzwala walkę. Ale nie jest to nigdy walka przeciw drugiemu. Walka, która traktuje człowieka jako wroga i nieprzyjaciela – i dąży do jego zniszczenia. Jest to walka o człowieka, o jego prawa, o jego prawdziwy postęp: walka o dojrzalszy kształt życia ludzkiego”. Ale najwybitniejszym teologiem wyzwolenia był dlatego, że oprócz teoretycznych rozważań o solidarności pokazał jak skutecznie wcielać je w życie.

KAI: To dosyć zdumiewające, bo w powszechnej opinii zagranicznych, a także wielu polskich komentatorów, Jan Paweł II jest tym, który „potępił”, „odrzucił”, a w najlepszym razie „nie rozumiał” teologii wyzwolenia.

– Powróćmy zatem do „dwutaktu Jana Pawła II”. Karol Wojtyła od wczesnej młodości był niezwykle wyczulony na niesprawiedliwość społeczną, na okrutne dysproporcje bogactwa, na beznadzieję, choćby brak szans na opiekę zdrowotną, czy edukację, na które skazane są miliony ludzi ubogich. Zarazem jednak wiedział, że ten wielki światowy problem nie da się rozwiązać na drodze rewolucji, walki z kapitalizmem i imperializmem. To droga, która wiedzie do kolejnego zniewolenia.

Lewica jednak, która uwięzła w dogmatach swojej ideologii, uważa każdą formę krytyki za automatyczne opowiedzenie się po stronie ciemiężców. Przykładem może być ocena papieskiej wizyty w Chile w 1987. Jan Paweł II (nota bene oszukany przez Pinocheta) pojawił się na balkonie z dyktatorem. Dla lewicy ten fakt decydował o ocenie pielgrzymki. Jak pisał Marco Polliti w „La Repubblica”: „Tę samą drogę, jaką wybrał wobec Hitlera i Mussoliniego Pius XII, Jan Paweł II wybrał wobec Pinocheta. Gorzej, Wojtyła ukazał się z dyktatorem na balkonie, czynił ponadto porównania pomiędzy dyktatorami faszystowskimi i marksistowskimi, dokładnie tak jak Pius XII, który zawsze odsądzał od czci i wiary marksistów, lecz zapomniał powtórzyć potępienia nazistów. Ach, ten balkon, Wasza Świątobliwość!”

Tymczasem rozmowa z dyktatorami była elementem strategii Wojtyły. Zawsze bowiem wspominał im o prawach człowieka i poszanowaniu praw opozycji. Zawsze też spotykał się z jej przedstawicielami. Była to strategia polifoniczna, której nadrzędnym celem było – używając papieskiego terminu – wzmacnianie „podmiotowości społeczeństwa”.

Z tej perspektywy spójrzmy też na pielgrzymkę do Chile. Primo, w czasie przygotowań do wizyty Jan Paweł II postawił warunek zniesienia stanu wojennego. Secundo, jednym z podstawowych tematów rozmów z Pinochetem były prawa człowieka i ich łamanie przez dyktaturę. Tertio, na spotkaniu z młodzieżą, celowo zorganizowanym na stadionie, który wcześniej był miejscem tortur, Papież opowiadał o godności człowieka, o niezbywalności jego podstawowych praw. Quarto, w nuncjaturze Papież spotkał z opozycją, obrońcami praw człowieka. Quinto, bardzo istotne w warstwie symbolicznej było jego spotkanie i publiczne uściskanie dziewczyny, torturowanej i okaleczonej przez juntę. Sexto, poniekąd decydujące, trafnie ujął Patricio Navia, chilijski politolog z Uniwersytetu Nowego Jorku: “choć Jan Paweł II był antykomunistą, to w przeciwieństwie do dyktatury, był zawsze zażartym obrońcą życia i praw człowieka. Papież wiedział, że będzie krytykowany, wierzył jednak, że jego wizyta da impuls demokratycznym przemianom w Chile. I tak się stało – korzystając z ochrony papieskiej obecności, po raz pierwszy tysiące Chilijczyków mogło zaprotestować przeciw Pinochetowi. To podważyło fundamenty kultury strachu, którą tak skutecznie nam zaszczepiono. Papież, spotykając się z biednymi i wykluczonymi oraz powtarzając “biedni nie mogą czekać”, boleśnie wytknął też luki w polityce gospodarczej reżimu. W Chile, w którym prawie 40 proc. mieszkańców żyło wówczas w ubóstwie, słowa Papieża były wyrokiem skazującym dla Pinocheta”.

Tę strategię zastosował też Jan Paweł II wobec innych autokratów: gen. Stroessnera w Paragwaju, gen. Bignone w Argentynie, gen. Jaruzelskiego w Polsce, prezydentów Marcosa na Filipinach, Ortegi w Nikaragui, czy Duvaliera na Haiti. „Ten papież posiadł niezwykły dar zjawiania się w krytycznych momentach w różnych zakątkach świata – opisywał Samuel Huntington z Harvardu – aby przeprowadzać społeczeństwa ku wolności, ku demokracji”.

KAI: Przekonująco obala Ojciec różne stereotypy na temat Jana Pawła II…

– Żeby go rozumieć trzeba wydostać się z klisz „lewicowości”, „prawicowości”, „konserwatyzmu”, czy „postępowości”. Jedną rzeczą jest świętość Jana Pawła II. Tu mamy dla nas pewien wzór oraz patrona. Inną rzeczą są jego zasługi dla Polski – jest najważniejszym ojcem naszej wolności. Ale jeszcze inną jest odkrycie w nim bardzo ważnego myśliciela chrześcijańskiego oraz człowieka czynu, który w sposób ewangeliczny potrafił połączyć pozytywistyczny pragmatyzm z romantycznym rozmachem. Tak odczytywany pontyfikat Jana Pawła II może być twórczym pokarmem dla wielu następnych pokoleń.

KAI: Jakie jeszcze inne istotne wątki ze spuścizny Jana Pawła II powinniśmy podjąć dziś jako Polacy i członkowie Kościoła w Polsce?

– Nie tak dawno omawiałem dla KAI 10 aktualnych lekcji, których udziela nam Papież, więc może po prostu przypomnę ich tematy:
1. Prymat modlitwy przed akcją
2. Życie jako szkoła bezinteresownego daru z siebie samego
3. Być człowiekiem sumienia
4. Wielka rola życia rodzinnego: tu uczymy się kochać i być kochanym
5. Otwieranie kultury maskulinistycznej na „geniusz kobiety”
6. Ekologia – źródłem dewastacji środowiska jest zła „ekologia ludzka”
7. W sposób kompetentny wyjście na „współczesne areopagi” kultury, polityki i ekonomii
8. Budowanie demokracji na filarach dobra wspólnego, solidarności i pomocniczości
9. Odbudowanie moralnych fundamentów wolnego rynku
10. Mądry, otwarty na innych, patriotyzm.

KAI: Wynika stąd cały program na dziś. Temu właśnie będzie poświęcona organizowana przez KAI konferencja pt: „Kościół według św. Jana Pawła II”, która miała się odbyć 11 maja br., a została przeniesiona na 9 października.

Zobacz także...

8 grudnia spotkanie dla Adorujących z okazji 1. rocznicy działania Kaplicy Wieczystej Adoracji w Śremie

Zobacz więcej

Sympozjum o Abp Baraniaku

Zobacz więcej

1 i 2 listopada – porządek nabożeństw

Zobacz więcej

Spowiedź przed Uroczystością Wszystkich Świętych w naszym kościele

Zobacz więcej