Wyłaniająca się z Ewangelii postać Jezusa Chrystusa jest fascynująca. Nie tylko dla Jego uczniów. Również niewierzący, choć nie podpisują się pod programem życia i pod przesłaniem nadziei Mistrza z Nazaretu, zwykle podziwiają Jego naukę i wrażliwość na potrzeby człowieka. Podziwiają Jego wewnętrzną przejrzystość i bezkompromisowość wobec zła, połączoną z miłosierdziem wobec grzesznika. Pochylają z szacunkiem głowę przed faktem, że za to wszystko nie wahał się przepłacić życiem.
Ideał
Wydaje się, że każdy bezstronny i nieuprzedzony człowiek dostrzeże w Ewangelii zarysowany wyraźnie ideał ludzkiego życia. Ten ideał nawiązuje bezpośrednio do rzeczywistości, w której jesteśmy zanurzeni. Jezus odsłonił przed nami jej najgłębsze pokłady. W głębinach tej rzeczywistości, w jej centrum jest Bóg, który jest miłością. W miłości zakotwiczone jest życie każdego człowieka. Do pełni miłości wszyscy zdążamy. Jezus Chrystus, Syn Boży, stał się człowiekiem, aby nam solidarnie towarzyszyć na drodze prowadzącej do Bożego królestwa życia i miłości.
Zawarty w Ośmiu Błogosławieństwach program życia chrześcijańskiego może wydawać się utopią. Istotnie, wydaje się on nierealistyczny i niezgodny z przeciętnym pojmowaniem skali wartości przez przeciętnego człowieka. Nie można jednak temu programowi odmówić rysu szlachetności i bezinteresowności, wręcz heroizmu. Prawdziwy uczeń Jezusa powinien być człowiekiem „ubogim w duchu”, czyli człowiekiem, który cały swój los powierza Bogu, a nie szuka ocalenia i egoistycznego zabezpieczenia w dobrach materialnych, w panowaniu nad innymi, w zdobywaniu prestiżu i sławy. Taki człowiek opowiada się po stronie pokoju i sprawiedliwości i gotów jest zapłacić za to cenę.
Powtórzmy: można nie przyjmować osobiście Ewangelii, ale nie można nie dostrzegać w niej najwyższych wartości, których znakiem jest krzyż – symbol miłości ukrzyżowanej.
Wspólnota
Jezus zwracał się do każdego człowieka osobiście. Chciał, by Jego orędzie dotarło do serca człowieka, do głębi jego osobowości. Ale od samego początku Jezus zamierzał budować wspólnotę pośród swoich uczniów. Dlaczego? Dlatego, że owocem grzechu i nieprawości w świecie stało się rozbicie, rozproszenie ludzi, którzy zgodnie z zamysłem Stwórcy powinni być braćmi i siostrami – i to nie w przenośni. Powinni stanowić jeden lud Boży. Dlatego synonimem dzieła zbawienia stały się słowa, że Jezus przyszedł na ziemię po to, by rozproszone dzieci Boże zgromadzić w jedno (J 11, 52).
Chrystus konsekwentnie realizował swój plan. Od samego początku gromadził wokół siebie uczniów, a pośród nich apostołów, którzy mieli stanowić zalążek Kościoła. Każdy z nich otrzymał misję poszerzania tej wspólnoty. W sugestywny sposób wyraża to scena powołania Szymona i Andrzeja w momencie, gdy zarzucali sieć w jezioro: Pójdźcie za Mną, a sprawię, że się staniecie rybakami ludzi (Mk 1, 17). Mieli odtąd „łowić” ludzi dla Jezusa i dla jego Kościoła. Potem nadeszła chwila, kiedy formalnie Jezus ukonstytuował grupę Dwunastu. To oni byli świadkami Jego nauczania, dokonywanych przez Niego cudów, a przede wszystkim Jego zmartwychwstania. To na nich zstąpił w dniu Pięćdziesiątnicy Duch Święty. To oni w imię Ukrzyżowanego i Zmartwychwstałego rozeszli się na cały świat, by głosić Jego orędzie zbawienia. To dzięki nim powiększała się wspólnota uczniów Jezusa, by w następnych pokoleniach i stuleciach ogarnąć cały świat. To dzięki nim Dobra Nowina dotarła do najbardziej odległych zakątków świata.
Wyzwanie
Kościół Chrystusowy jest święty świętością swojego Założyciela. Jest święty dzięki ogromnej rzeszy Jego uczniów, którzy starają się nawracać i pomimo wszystkich trudności wcielać w życie ideał przedstawiony w Ewangelii. Kościół jest święty, bo dzięki głoszonemu w nim słowu Bożemu i sakramentom oraz solidarnej modlitwie staje się wspólnotą wiary, nadziei i miłości. W tej wspólnocie można spotkać Jezusa Chrystusa. Można w niej pójść za Nim i włączyć się w Jego dzieło zbawienia świata.
Ale Kościół jest również grzeszny grzesznością swoich członków – ludzi często słabych, błądzących, upadających, oddalających się od ewangelicznego ideału. Tajemnica nieprawości – mysterium iniquitatis – wpisana jest w nasze ziemskie pielgrzymowanie. Jezus wziął to wszystko pod uwagę! Powiedział przecież: Nie przyszedłem, aby powołać sprawiedliwych, ale grzeszników (Mk 2, 17). Co więcej, zbudował swój Kościół na Piotrze – na Skale. Ale Skała okazała się słaba. W pewnym momencie Piotr wyparł się swego Mistrza. W końcu jednak oddał życie za Niego i za sprawę, dla której On przyszedł na ziemię.
W świetle prawdy o grzeszności ludzi Kościoła stają przed nami dwa wyzwania. Po pierwsze: nasza osobista odpowiedzialność za to, by grzesznym postępowaniem – antyświadectwem – nie zniechęcać innych, nie oddalać od Kościoła. A po drugie: ważne jest, byśmy nie gorszyli się złem dostrzeganym w Kościele. Nie powinniśmy rezygnować z żywego uczestnictwa w jego życiu tylko dlatego, że nie jest wspólnotą idealną – taką, o jakiej marzymy. Nie możemy zamykać się w kręgu indywidualistycznej pobożności i modlitwy. Nie taki styl zaproponował nam Jezus.
Tak czy nie?
Zwróćmy uwagę na wymowny fakt. Po wyborze na stolicę Piotrową, Benedykt XVI postanowił doprowadzić do końca cykl katechez o psalmach i pieśniach Jutrzni i Nieszporów, zaczęty przez jego poprzednika Jana Pawła II. Nowy i tym razem już osobisty cykl katechez, rozpoczęty 15 marca 2006 roku, Papież poświęcił sprawie, która wydaje mu się niezwykle aktualna w naszych czasach. Oddajmy głos Ojcu Świętemu: Nie istnieje żadna sprzeczność między Chrystusem i Kościołem: są nierozłączni pomimo grzechów ludzi tworzących Kościół. Dlatego jest zupełnie nie do pogodzenia z intencją Chrystusa modny przed kilkoma laty slogan: «Jezus tak, Kościół nie». Taki wybrany indywidualistycznie Jezus jest wytworem fantazji. Nie może być Jezusa bez rzeczywistości, którą stworzył i w której się objawia. Między Synem Bożym, który stał się człowiekiem, i Jego Kościołem istnieje głęboka, nierozerwalna i tajemnicza ciągłość, na mocy której Chrystus jest dzisiaj obecny pośród swego ludu.
Pójść za Chrystusem to znaczy utożsamić się z Jego osobą i posłannictwem. To znaczy także dołączyć do grona Jego uczniów, podążających za Nim, otrzymujących od Niego misję, przekazujących innym to, to sami otrzymali. Pójść za Jezusem to znaczy być w Kościele. Nikt nie jest samotnym piechurem, zwłaszcza na drodze prowadzącej do zbawienia – do pełni życia i miłości
A więc: Chrystus i Kościół – tak!